wtorek, 19 czerwca 2007

3. Wieniotowo- Jarosławiec

4 czerwca 2007


Rano obudzilismy się z niepokojem   - na szczęście nie padało, choć dalej było pochmurno.
Chcielismy wbić się w mierzeję za Mielnem - ale niestety - szlak turystyczny schodził na plażę, a z lasu znów wygoniły nas komary :( Nie mamy innego wyjścia musimy objechać Jezioro Jamno i Jezioro Bukowo - będzie więcej kilometrów w nogach - ale inaczej się nie da).
 Docieramy do Darłowa. Tibor koniecznie chce zobaczyć ruiny wyrzutni V1 i V2 - ale niewiele zostało do oglądania. Robimy pamiątkowe zdjęcia w porcie i ruszamy dalej. Przed nami następne jezioro - Kopań. Szlak turystyczny idzie znów między jeziorem a morzem, z mapy nie wynika, żeby szła tam jakaś droga, a to może oznaczać wszystko - na przykład to, że piach uniemożliwi jazdę. Postanawiamy i to jezioro objechać - tym bardziej, że mamy ładnie zaznaczony szlak rowerowy.
Droga - cudna! Przejeżdżamy obok wielkich wiatraków, wśród łąk, które o tej porze roku całe kwitną, z lewej strony miga nam w słońcu (które raczyło w ciągu dnia wyjść) jezioro. Co prawda nasza dróżka robi się coraz węższa i mniej wydeptana, nawet lądujemy w polu, na którym rośnie jakieś zboże - ale jedziemy dalej.
Tiborowi zaczyna schodzić powietrze z przedniego koła - pewnie jest dziura. Mamy na szczęście zapasową dętkę. Ponieważ po dopompowaniu, da się jechać dalej, postanawiamy naprawę przełożyć na wieczór jak znajdziemy pokój  - jedziemy więc dalej od czasu do czasu zatrzymując się i dopompowywując flaka.
Przed Jarosławcem pakujemy się na dziwną szosę - znów widać, że to dawne tereny wojskowe, a szosa, po której jedziemy - totalnie pusta - jest ewidentnie pasem startowym lotniska. Do Jarosławca docieramy w ostatniej chwili - ledwo znajdujemy kwaterę i wypakowywujemy bagaże - a zaczyna grzmieć i padać.
Zrobiliśmy dziś niezły dystans!





 jak na rybki - to tylko u Wiktora :)








 szlak rowerowy zakończył się w zbożu...

szosa - pas startowy (chyba) pod Jarosławcem

 polska myśl techniczna...